BIOENERGOTERAPEUTA KRYSTYNA

Krystyna Sai Kręt (Szlosek)

                                                               Ninka

      Ninka jako 5 miesięczne dziecko otrzymała diagnozę : padaczka lekooporna, całkowite zaburzenia rozwojowe i zaburzenia metaboliczne. Po ponad 5 miesiącach spędzonych  w szpitalu wyszliśmy z dzieckiem w znacznie gorszej formie.
Z czasem Ninka otwierała się  na świat. Odeszliśmy od medycyny konwencjonalnej.
Leczenie niekonwencjonalne i rehabilitacja zaczęły przynosić sukcesy. Jednak po skończeniu drugiego roku życia stan Ninki zaczął się pogarszać. Przestała całkowicie trawić,cofnęły się wszystkie sukcesy w rehabilitacji. Nic nie pomagało. W tedy przez znajomych poznaliśmy Panią Krysię. pani Krysia i modlitwy w przeciągu 2 miesięcy całkowicie zmieniły nasze życie. Zaprosiliśmy Boga do naszych serc i nowego domu.
Ninka przestała chudnąć,przybiera stale na wadze,zdrowieje. Relację między Nami bardzo się poprawiły żale,pretensje,lęki odchodzą od nas. Nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć jak nasze życie wyglądało  zanim zaczęliśmy się modlić.
Dziękujemy za wszystkie cuda,których doświadczamy z każdym dniem. Dziękujemy za wszystkie modlitwy ,za naszą Ninkę.
                                     
                                            Dziękujemy z całego serca i duszy
                                                Ninka,Maja,Ania i Robert

Każdego kto przeczyta tą kartkę prosimy o modlitwę i wysyłanie miłości i wybaczenia do Niny,bo poza Bogiem,Miłością i wybaczeniem na tym świecie
                                                    NIC NIE ISTNIEJE!!!




Paulinka

        Paulinka,którą widać na zdjęciu jest naszą drugą córeczką.
Gdy się urodziła wprowadziła wiele zmian w naszym życiu . Długo nie mogliśmy dać sobie rady z przerastającą nas sytuacją. Strach,odpowiedzialność i niezrozumienie problemów Paulinki kumulowały się w nas  powodując duży stres, ciągłe kłótnie i żal.
Żal i smutek oraz niewiedza... Dlaczego My! Dlaczego nasze dziecko? Dlaczego ten mały Aniołek tak musi cierpieć,za czyje grzechy? Co zrobiliśmy nie tak? Przecież jesteśmy dobrymi ludźmi...
Paulinka była obciążona : padaczką lekooporną,małogłowiem,cechami autystycznymi,nieprawidłowym napięciem mięśniowym,kompletnym brakiem chęci do życia w społeczeństwie.
Uśmiech na twarzy dziecka,który jest tak naturalny u Niej zobaczyliśmy dopiero w 6-tym m-cu życia i o każdy walczyliśmy godzinnymi bataliami. A radość jaką nam dawał był cenniejszy od pałacu z pełnym skarbem. Potem kolejny pobyt w szpitalu i eksperymenty lekarzy  z coraz to silniejszymi lekami spowodowały,że nasze dziecko przypominało  bardziej warzywo. Poza płaczem nie widzieliśmy u Niej nic!!! Po powrocie do domu zaczęliśmy się starać jeszcze bardziej : godziny,dni,miesiące poszukiwań w internecie,książkach sposobów jak pomóc naszej Paulince zaowocowały. Zmieniliśmy dietę ( na bezglutenową,bezmleczną i bezcukrową )zmieniliśmy metodę rehabilitacji ( na metodę domową bardzo wyczerpującą  dla opiekunów - ćwiczenia od rana do wieczora ).
Mimo postępów w rozwoju Paulinki i stabilizacji  jej nastroju,poprawy humoru, nadal nam czegoś brakowało.
Mimo,że nie byliśmy biednymi ludźmi rehabilitacja,żywienie i inne pomocnicze środki dla Paulinki zaczęły przekraczać nasze możliwości finansowe,więc rozprowadziliśmy apel o pomoc dla Paulinki. Głównie chodziło Nam o pomoc finansową,lecz nieoczekiwanie zadzwonił telefon z ofertą pomocy - była to Pani Krysia,która zobaczywszy zdjęcie Paulinki poczuła,że to dziecko musi zobaczyć i mu pomóc. Nie zapieraliśmy się,lecz słaba wiara nie prowadziła nas do Solca-Zdroju. Wydawało Nam się,że robimy wszystko najlepiej jak potrafimy dla Paulinki,że są efekty i nie potrzebujemy pani Krysi.
Ale Pani Krysia nie przejmując się niczym ,wsiadła w auto i zawitała w naszym domu,wywołując swoją osobą niemałe kontrowersje :)
W tedy nie zdawaliśmy sobie sprawy z rangi jakie to spotkanie miało. Od tego momentu zaczęło się zmieniać nasze życie i zdrowie Paulinki zaczęło przyspieszać w powrocie do normalności.
Pani Krysia dokonała cudu,takiego malutkiego a zarazem takiego wielkiego i te cuda dzieją się nadal...
Jednymi z pierwszych pytań jakie usłyszeliśmy było :
- kiedy byliście w Kościele?
- kiedy następna Msza za Paulinkę?
- dlaczego szukacie bezpośrednich rozwiązań a nie rozmawiacie z Bogiem?
Pani Krysia otworzyła nam oczy,nawet nie byliśmy świadomi,że je zamknęliśmy.
Nigdy nie przestaliśmy wierzyć w Boga,ale o Nim zapomnieliśmy, nie było już dla Niego czasu. Przywrócona wiara w Boga dała nam więcej niż tona cudownych pastylek! Dużo lepiej widać,gdy oczy są otwarte,Paulinka była zawsze przez Nas kochana,ale piętno jakie nosiła ciążyło nam bardzo,do tego momentu!
Dostrzegaliśmy,że Paulinka jest dla nas darem od Boga,pomaga nam stać się wrażliwszymi ludźmi,dostrzegającymi wartości o wiele ważniejsze niż pieniądze,auto,dom i wycieczki.
Paulinka sprowadziła nas na drogę,której zawsze szukaliśmy. Jak zasłużyć na życie  na życie wieczne w domu Boga,jest dla nas możliwością na wykazanie się przed Stwórcą. Dostaliśmy zadanie ciężkie,ale i radosne,dostaliśmy w opiekę duszyczkę w schorowanym ciele,mamy o nią dbać i jej pomagać. A radość jaką nam daje pokazując uśmiech na twarzy,kolejną rzecz,której się nauczy czy nowa czynność, której się nauczy jest dla nas pochwałą od Boga,że idziemy w dobrym kierunku.
Refleksja jaka mi się nasuwa pisząc te słowa jest fakt,że od momentu spotkania z Panią Krysią przestaliśmy się kłócić w domu,atmosfera poprawiła się na tyle,że nie mogę sobie przypomnieć jak mogliśmy żyć w takiej atmosferze,stresie i wyzwiskach.
Staramy się przynajmniej raz w tygodniu jeździć do pani Krysi,gdyż ma w sobie coś tak dobrego,że mogę to nazwać tylko Bogiem! Modlitwy Pani Krysi bardzo nam pomogły. Paulinka żywo interesuje się światem, coraz lepiej panuje nad swoim ciałem,uśmiecha się,łapie kontakt z ludźmi i zapomnieliśmy o padaczce !
Dostrzegliśmy sens słów,które znamy od małego : że Bóg jest wszędzie... Jest i w nas  wystarczy tylko Go nie przysłaniać,a pomoże nam rozbłysnąć!
P.S. Pragniemy gorąco podziękować za pomoc dla nas i dla Paulinki. Pani Krysiu! Jesteśmy szczęśliwi,że tacy ludzie żyją wśród nas i przede wszystkim,że mieliśmy szczęście spotkać Panią na naszej drodze.
Proszę każdą osobę czytającą naszą historię by pielęgnowały w sobie dobro . Gdy będzie nas "widzących dobro" więcej cały świat na tym skorzysta i wiele dusz znajdzie swoją drogę.
Paulinka i inne dzieci będą miały prostszy i bardziej oświetlony szlak,by łatwiej przejść przez życie!
"Wysyłam miłość i wybaczenie oraz wdzięczność deo Boga,do pani Krysi i całego stworzenia"

                                                                            Rodzice Paulinki
                                                                              Dorota i Piotr

Halina



                            mam 61 lat. Po 20 roku życia zaczęły mnie atakować choroby.
W pierwszej kolejności gościec. Zaczął atakować wszystkie stawy rąk i nóg oraz pozostałe części organizmu.
To z kolei spowodowało mój dyskomfort  w codziennym funkcjonowaniu.
Dla mojego ułatwienia życia wykonano liczne operacje,które przyniosły efekt przeciwny.
Jedyny korzystny zabieg to wszczepienie sztucznych bioder,które ułatwiają mi możliwość chodzenia. Lecz gościec był postępujący spowodowało ograniczenie funkcjonalności stawów. Dodatkowo zaatakował mnie LUPUS-TOCZEŃ.
W 2006 roku zmieniłam profil żywieniowy,który wyeliminował postęp choroby i konsumcję leków. Nie mniej jednak nadal dokuczały mi bóle spowodowane zmianami jakie w organizmie zaszły. M.in.przykurcze kończyn,które ograniczały moje poruszanie się. Mój chód wyglądał w ten sposób,że maleńkie kroczki robiłam i miałam zachwianą równowagę,kiwałam się  na boki jak pingwinek.
Rączki utrudniały mi spożywanie pokarmów.
W 2011 roku w październiku pojechałam do Ośrodka "Krystyna" i stwierdziłam,że podczas kuracji biorąc czynny udział we wspólnych modlitwach - zdrowie moje poprawiło się.
Na koniec turnusu poczułam się szczęśliwa ,gdyż dzięki modlitwom doznałam łask uzdrawiających. Dzięki czemu została przywrócona moja sprawność fizyczna.
Teraz mogę przykucnąć mój chód ma wydłużone i pewnie stawiające kroki,nie kiwam się na boki jak wcześniej. Mam zachowaną równowagę.
Po 25 latach zatańczyłam na zakończenie turnusu...
Świadectwo uzdrowienia dałam na oczach wszystkich uczestników turnusu (który trwał od 1-14.10.2011r) i które potwierdzam niniejszym wpisem.
Jestem dzisiaj szczęśliwa. Raduję się dziękując Bogu za wspaniałą atmosferę domową-rodzinną,w tym Ośrodku.
Składam serdeczne Bóg zapłać.
Krysiu jeszcze raz z całego serca bardzo dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś.



                                                                                                      Halina.
Pola
Pola urodziła się 17.06.2011r.w kieleckim szpitalu jako zdrowe dziecko z 10 punktami w skali Apgar. W 13 dniu życia była bardzo niespokojna i płaczliwa,a wieczorem zrobiła kupkę w ciemnym kolorze. Od razu pojechaliśmy do szpitala dziecięcego.
Tego wieczora została umieszczona na oddziale zakaźnym,gdyż lekarze uznali iż przechodzi chorobę rotawirusową. Następnego dnia Pola była przybita,płaczliwa i wyraźnie było widać,że cierpi. W ciągu jednej godziny wymiotowała 5 razy. Po serii różnych badań takich jak usg brzucha i rtg lekarze podjęli decyzję o operacji.
Jadąc na operację nasze dziecko tak cierpiało ,iż wydawało się nam,że operacja jest jedynym rozwiązaniem by uśmierzyć Jej ból. W trakcie operacji byliśmy mocno zdenerwowani,ale i pełni nadziei że po niej będzie lepiej co w jakiś sposób pomagało się nam uspokoić. Nasza starsza córka – Julia rok wcześniej też była operowana,więc mieliśmy pozytywne doświadczenia. Po ponad 2 godzinach operacji usłyszeliśmy informację od lekarza,że Pola jest w stanie krytycznym i najbliższe godziny pokażą co z Nią będzie. Stwierdzono patologię naczyń chłonnych krezki jelita cienkiego z zaburzeniami unaczynienia jelita,skręcony guz jajnika prawego na pętle jelitowe,zaburzenia zwrotu jelit i wady umocowania jelitakatnica po lewej stronie.
Amputowano wyrostek robaczkowy. Po operacji Pola leżała 7 dni na Oddziale Chirurgii Dziecięcej. W tym czasie modliło się o zdrowie dla Polci wiele osób w tym Pani Krystyna,myśle iż to dało naszej córci siłę i pomogło w szybkim powrocie do zdrowia,gdyż jest niezwykle spokojnym,radosnym i wesołym dzieckiem.
Potwierdzają to także wyniki badań i oprócz niewielkich problemów z woreczkiem żółciowym.
Pola jest zdrowa. Rozwija się niezwykle szybko,jest otwarta na świat,lubi gdy coś się dzieje,lubi ludzi,pozwala prawie każdemu wziąć się na ręce,umie się sama wyciszyć,spokojnie śpi i swoim uśmiechem daje nam ogromną radość i siłę do życia.
Wiktoria
      Podziękowanie dla Kochanej Pani Krysi za wszystko,a przede wszystkim  za modlitwę za Nasz Wiktorię – i nie tylko.
Do Pani Krysi do Solca trafiliśmy z Wielkopolskiej Ziemi przez znajomą mamy z U.S.A która przyjechała tutaj na kurację siarkową. Nasza Wiktoria obecnie skończyła  5 lat. W 2 miesiącu życia córki otrzymałam orzeczenie,że dziecko jest z Z.D.- przeżyliśmy rodzinnie szok. Życie toczyło się dalej,
wzięliśmy się ostro za rehabilitację i wizyty w różnych gabinetach lekarskich,z których dowiadywaliśmy się  
„Dzięki Bogu” że nic więcej jej nie grozi.
Rehabilitacja dawała bardzo duże postępy dziecko stawało się coraz sprawniejsze.
Wierzyliśmy,że Bóg da,iż przyjdzie taki czasog,że będzie mówić babcia,dziadzia...taki czas nastąpił. W Solcu u Pani Krysi byliśmy pierwszy raz w sierpniu 2011r.i od tego czasu zaczęła się ogromna poprawa,przemiana w naszej Wiktorii – język zaczął się rozwiązywać,mózg pracować. Obecnie jesteśmy tutaj już 3 raz – dziecko czuje się tutaj jak w domu. Obserwując Wiktorię od 1-szego do obecnego tutaj pobytu widzę ogromną zmianę.
Nasze modlitwy są bardzo gorące wysyłamy „Miłość i Wybaczenie do Boga i Wdzięczność” prosząc o Modlitwę wszystkich,którzy zbierają się na modlitwach u „Naszej Krysi” jak Ją z ogromną miłością nazywamy.
Razem ze mną do Krysi przyjeżdża mój syn,mama i teściowa.
Wszyscy razem serdecznie dziękujemy za wszystko.
KRYSIU CZUJEMY SIĘ TUTAJ „WSPANIALE”.
Ninka

ChorobęNinki zdiagnozowano jako „Wady rozwojowe mózgu” (Q04.8 wgICD-10) oraz „Całościowe zaburzenia rozwoju” (F84.9 wg ICD-10).Stwierdzono u niej również padaczkę lekooporną i małogłowie. Naskutek uszkodzenia móżdżku, pnia i mostu mózgu, nie rozwijałasię jak jej rówieśnicy. Dodatkowo, Nina cierpiała na licznedolegliwości. Nieprawidłowo działał układ pokarmowy, występowałpostępujący niedobór wagi i wzrostu oraz zaburzony metabolizm.Rozbity układ odpornościowy w niewystarczającym stopniu chroniłprzed nieustannie występującymi alergiami i infekcjami.


Przeszładługą drogę, bardzo dużo wycierpiała. Najpierw powierzyliśmyzdrowie Ninki lekarzom konwencjonalnym, i dopiero teraz kiedy Nina maponad 3 latka możemy patrzeć bez strachu na tzw. Służbę Zdrowia.Potem skierowaliśmy się do lekarzy niekonwencjonalnych, częśćbłędów udało się naprawić. Ninka choć byłamalutka, przebijała swoją listą obowiązków niejednego dorosłego.Każdego dnia ćwiczyła z nami, wolontariuszami i rehabilitantamiucząc się tego, co zdrowym dzieciom przychodzi naturalnie i beztrudu. I udało się, dziękicodziennej rehabilitacji i zaangażowania wielu osób, Ninka zaczęłainteresować się światem dookoła, odkryła swoje rączki i zkażdym dniem uczy się je kontrolować. Nauczyła się kontrolowaćgłowę, coraz więcej rozumiała. Wydawało nam się że jużwszystko mamy ustawione, że ciężką pracą dopniemy swego –usamodzielnimy Ninę. Niestety brakowało Nam Tego Najważniejszegoby się udało. W naszym życiu brakowało Boga. Więc jak można siębyło spodziewać nasz misterny plan zaczął się walić. Stanfizyczny Ninki pogarszał się z dnia na dzień. Przez 4 miesiącestraciła ponad 2 kilogramy, przestała prawie spać, byłaznerwicowana, nadpobudliwa, przestała trawić, była małym6-kilogramowym kłębkiem bólu, nerwów i cierpienia.


Wmaju 2011, kiedy było już bardzo źle, znajomi pomogli nam sięskontaktować z Panią Krysią. Już po pierwszej rozmowietelefonicznej Ninka zjadła spokojnie cały posiłek bez płaczu.Zaczęliśmy się modlić, przyjeżdżać do Solca i w przeciąguparu miesięcy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Ninkaprzybiera na wadze, zaczęła rosnąć i wszerz i wzdłuż, blokady wjej ciele znikają, napięcia się zmniejszają, skończyły sięzapaści oddechowe, jest coraz pogodniejsza i radośniejsza. Poprostu zdrowieje.


ZaprosiliśmyBoga do naszego domu i naszych serc. Teraz codziennie widzimy jegoObecność i opiekę. Relacje w naszej rodzinie bardzo siępoprawiły, śmiech i radość wyparły krzyki, żale, pretensje ikłótnie. Odchodzą od nas lęki, przywiązania. Wystarczy zrobićjeden krok w stronę Boga, a on zrobi ich 100 w naszym kierunku.Ciężko sobie przypomnieć jak nasze życie wyglądało wcześniej.


Niemielibyśmy tego gdyby nie otworzyła nam oczu Pani Krysia, właściwieto złapała nas „za fraki” i wyciągnęła z tego dołu w którymbyliśmy .Dziękujemy Bogu i Pani Krysi za cuda, których doświadczamy każdegodnia. Dziękujemy za nasz spokój duszy, teraz wiemy że czuwa nadnami Opatrzność i prowadzi nas i Ninkę do zdrowia i szczęścia.Jakby ta droga nie wydawała się wyboista, wiemy że na mecie czekana nas radość. Dziękujemy za wszystkie modlitwy za naszącóreczkę.


Dziękujemyz całego serca i duszy

Ninka,Maja, Ania i Robert

Patrycja

W grudniu2011 złamałam sobie kość piętową prawej stopy w 5 miejscach wielo odłamowo. Złamanie było skomplikowane i lekarze mówili, żepo zdjęciu gipsu mogę mieć stałe problemy z tą nogą. Po zdjęciu gipsu okazało się, że noga jest zrośnięta wprost idealnie bezjakichkolwiek śladów złamania czy uszczerbku na kości. Lekarzstwierdził, że po takim złamaniu jest wręcz niemożliwym takdoskonałe zrośnięcie kości. Po zwykłym złamaniu kości piętyludzie mają problem z piętą Achillesa, odczuwają stałe bóle i problemy przy chodzeniu, kobiety nie mogą chodzić w butach naobcasie, noga jest spuchnięta, obolała stale i jest widocznaróżnica w kształcie nogi złamanej i zdrowej. U mnie natomiast niema żadnego śladu również zewnętrznie i nie mam żadnych kłopotówz nogą. W trakcie jak miałam gips, miałam robione prawie codziennie zabiegibioenergoterapeutyczne i masaż misami tybetańskimi oraz brałam udziały w modlitwach uzdrawiających. Dzięki temu oraz całkowitemupoddaniu się woli Boga i oddaniu mu się w opiekę mój stan zdrowiajest wręcz idealny. Po 5 miesiącach od złamania chodziłam wszpilkach i nie odczuwam w ogóle żadnych problemów zdrowotnych.

Dziękuję za pomoc w wyzdrowieniu, za modlitwy za mnie i innych ludzi, zawszystko po prostu.

Patrycja

              Mieczysław

W podziękowaniu za zdrowie!

jakiś czas temu usłyszałem diagnozę,że mam nowotwór złośliwy
gruczołu krokowego. Załamałem się,bo myślałem,że to koniec .
W dodatku leczyłem się na cukrzycę insulinoniezależną- powikłaniami nerkowymi. Przestałem
wierzyć w słowa pocieszenia,jednak w moje uzdrowienie nie przestaławierzyć P.Krystyna.Codziennie
z grupą ludzi modliła się w mojej intencji,robiła to z wielkim zaangażowaniem,wiarą i Miłością.
Po pewnym czasie okazało się ku mojemu zaskoczeniu,że nowotworu niemam.
Także pozbyłem się cukrzycy.Byłem w szoku!
Nie mogłem uwierzyć w moje szczęście.
Dlatego piszę ten list,by podziękować z głębi serca za wiarę i modlitwę.
Pani
Krysiu serdeczne BÓG ZAPŁAĆ....
          Maniuś Beczka




Podziękowanie dla Krystyny!
lata temu uległem wypadkowi byłem cały połamany,miałem
uszkodzony kręgosłup, złamaną nogę,lewą rękę , obojczyk i
żebra. Nogę miałem na wyciągu,rurkę w krtani,z płuc ściąganą
wodę,nie przytomny leżałem na intensywnej terapii w szpitalu w
Busku Zdroju przez 4 miesiące. Później przewieźli mnie do Piekar
Śląskich, wykonali mi zabieg na kręgosłup.
Lekarze
nie dawali mi nadziei życia,uważali,że będę kaleka do końca
życia.
W
tym czasie codziennie grupa ludzi wraz z P.Krystyną modlili się za
mnie w wysyłali mi Miłość,Wybaczenie i Wdzięczność. Modlitwy
spowodowały,że jestem zdrowy i sprawny. Chodzę o własnych siłach.
Wyszedłem
z choroby.
Serdeczne
Dzięki.
Bóg
zapłać Pani Krystynie.
          Janina

Szanowna Pani
Krystyno!
Dwa lata temu w
czerwcu 2011r. przebywałam na rehabilitacji w Solcu-Zdroju w pensjonacie
"Krystyna" trafiłam na medytacje i modlitwy
prowadzone przez P.Krystynę. W tym czasie
mój brat ciężko chorował na raka przewodu pokarmowego. stan Jego
po radioterapii był bardzo ciężki. Do modlitw włączyłam zdrowie
mojego brata,przez 2 tygodnie duża grupa ludzi się modliła za
zdrowie mojego brata. O dziwo po 2 miesiącach brat opuścił szpital
i w badaniu specjalistycznym komórek rakowych nie było - obeszło
się bez operacji. Minęło 2 lata i co pół roku po badaniach jest
wszystko w porządku,oby tak dalej!
Tymi słowami
dziękuję P.Krystynie za modlitwy i za moc uzdrowienia. Aby Bóg Ją
Błogosławił i dawał zdrowie przez długie lata.
Z pozdrowieniami i szacunkiem
Janina z
Częstochowy.
Kreator www - przetestuj za darmo